wtorek, 6 stycznia 2015

Odcinek 2



Oczami Mary:

A co mnie obchodzi Fabian? O mnie nawet nie zauważył. No bo czemu miałby zauważyć? Nasz pocałunek to zwykły wypadek. On to wie, ja to wiem. Po co się oszukiwać? Jestem skazana na miłosną porażkę.
Wzięłam do ręki książkę od chemii, miałam zamiar pouczyć się na dole w salonie. Tak czy siak to był ostatni rok i żadne miłosne historyjki nie zawalą tego na co pracowałam od pierwszego dnia. Zbiegłam po schodach gdy pojawił się Jerome z tym swoim irytującym uśmieszkiem.
-Czego chcesz?- rzuciłam w jego stronę zdenerwowana.
-Pogadać.
-Miałeś wiele okazji, straciłeś je.- minęłam go i poszłam dalej.
-Możesz przestać!- krzyknął za mną- przeprosiłem cię. Zachowujesz się jakby to było nie wiadomo co!
-Nie wiadomo co?!- z niedowierzaniem podeszłam do niego i wymierzyłam w niego ostrzegawczo palcem- ty mnie zdradziłeś Clark. I czy ty naprawdę myślisz, że wybaczę ci to wszystko co mi zrobiłeś tylko dlatego, że chodzisz teraz z Joy?!- każde słowo wypowiadałam z coraz większą wściekłością, chciałam już powiedzieć ostatnie słowo, gdy nagle na schodach rozległ się znajomy mi dobrze głos.
-Co tu się dzieje? - to była Joy. Miała na sobie niebieski sweterek, ten który razem oglądałyśmy w katalogu i żółte spodenki, a do tego czarne kozaki.
-Nic. My tylko rozmawiamy- wyjaśniłam. To musiała być dziwna rozmowa, bo z mojego punktu widzenia wygląda to jakbym mu groziła - muszę już iść - wyjaśniłam i ze zmieszaną miną ruszyłam ku salonowi, by w końcu móc skupić się na szkole. Jednak gdy tylko usiadłam w fotelu do pokoju wszedł Fabian. Zobaczył mnie i wyszedł z pokoju.

Oczami Fabiana

Spanikowałem. Nadal nie miałem pojęcia co jej powiedzieć. Chciałem, ale nie potrafiłem. Wróciłem do pokoju gdzie zastałem Eddiego siłującego się z szufladą.
-Wszystko w porządku stary?- spytaliśmy jednocześnie.
-Nie- odpowiedziałem bez zastanowienia i rzuciłem się na łózko - stchórzyłem. Chciałem z nią pogadać, ale nie dałem rady.
-Gościu musisz to w końcu zrobić, bo zamieniasz się powoli w babę.
-Dzięki Eddie, ty zawsze potrafisz mnie pocieszyć - odpowiedziałem z sarkazmem spoglądając na mojego przyjaciela.
-Wiesz jak przesiadujesz non stop z Patricią to po jakimś czasie przesiąkasz jej wrednością. - wyjaśnił jakby to było oczywiste.
-Serio? A myślałem, że to smród twojego potu - po tych słowach Eddie wycelował w niego poduszką i udał zezłoszczoną minę. Ale po chwili jego wyraz się zmienił, stał się bardziej poważny.
-Chcesz znać moją opinię stary? Nie możesz się przed nią ukrywać w nieskończoność. Pogadaj z nią puki nie jest za późno.
-Ale...
-Żadnych, ale Fabian, czas udowodnić, że jesteś mężczyzną - powiedział i wypchnął go za drzwi.
Ech, przyjaciel.

Oczami Mary:

Uczenie się sprawiało mi przyjemność. Pozwalało zapomnieć...o nim. O wszystkim. Doszłam właśnie do tematu ,,jak pozyskujemy węgiel'', gdy ktoś zabrał mi książkę z przed nosa. To była Joy.
-Koniec nauki, nawet szkoła jeszcze się nie zaczęła, a ty już wkuwasz.
-Lubię to, a teraz czy możesz oddać mi moją książkę? - zapytałam wyciągając rękę po przedmiot, jednak moja przyjaciółka w tym momencie wykonała szybki ruch w przeciwną stronę ode mnie i ostatecznie książka ,,Poznaję Chemię'' wylądowała na stole.
-Nie widziałyśmy się dwa miesiące, chcę nadrobić zaległości.
Nagle w mojej głowie zaświtał plan. Musiałam zapomnieć o Fabianie, a skoro nawet uczenie mi nie pomagało powinnam dobrze się bawić z przyjaciółmi i starać się o tym nie myśleć.
-Zgadzam się, ale chodźmy większą grupą, zróbmy hmmm...piknik.
-Genialny pomysł Maro - krzyknęła uradowana Joy - zaraz pójdę po naszych rekrutów - i pomaszerowała jakby była w wojsku.
Zaśmiałam się cicho. Nawet nie sądziłam, że z Joy taka...Willow.

Oczami Joy:

Pobiegłam długim korytarzem i zapukałam do pierwszych drzwi, już po chwili zobaczyłam w nich Jeroma z tym jego chytrym uśmieszkiem.
-O, hej skarbie, właśnie...-zaczął, ale nie dała mu dokończyć chwytając go za nadgarstek.
-Zabieram cię na piknik.
Chłopak rozpromienił się ze szczęścia i posłusznie wyszedł z pokoju.
-Alfie idziesz z nami? - rzuciła po chwili zaglądając do wnętrza pokoju. Jerome najwyraźniej zmarkotniał, ale nie zwróciłam na to zbyt wielkiej uwagi, bo po chwili z pokoju wypadł Alfie zaplątany w coś co wyglądało jak sprężynka.
-Wolę nie pytać - i ruszyłam na górę.
Zapukałąm cichutko do drzwi pokoju Patricii i Mary, ale nikt mi nie odpowiedział, stałam przed drzwiami nerwowo stukając obcasem, aż po chwili drzwi otworzyły się. Ale nie stała w nich Pat. To byłą zupełnie jej nieznana dziewczyna. Miała średniej długości falowane ciemno - brązowe włosy, orzechowe oczy i ubrana była w coś co przypominało obcisła sukienkę zapięta na zamek i długie kozaki.
-Cześć - przywitała się uprzejmie jakby to, że byłą w pokoju Mary i Patricii było normalne.
-Hej, widziałaś gdzieś może taką dziewczynę o czerwonych włosach? - spytała uznając, że na razie nie przejmie się tajemniczą tożsamością dziewczyny.
-Niestety nie - odpowiedziała dalej stojąc w drzwiach.
-Acha, dzięki -po tych słowach odeszłam. Zaczekałam aż zamknie drzwi, a potem ruszyłam do pokoju mojego, KT i Willow.
-Joy!!! - drzwi otworzyła mi Willow

-Ćśśśśś Willow, przyszłam się zapytać, czy chcesz iść ze mną, Marą, Jeromem i Alfiem na piknik.
-Piknik, ja kocham pikniki, są takie...takie squeeee!!!! - wydarła się rozpościerając ręce na długość ramion kręcąc się w kółko jak małe dziecko.
Ekipa gotowa.

Oczami Victora:

-Tak umieściłem ją - odezwałem się szeptem do słuchawki. - tak wszystko idzie zgodnie z planem! Nie wierzysz w powodzenie mojej misji?! - krzyknąłem waląc pięścią w biurko - Dopilnuję, by żadne wścibskie dzieciaki nie zniszczyły nam tego, nie tym razem.. - rzuciłem słuchawką w ścianę i wydałem z siebie zduszony krzyk.
-Korbier trzeba będzie jakoś to załatwić, nie będziemy mieli kolejnej szansy.
Pogładziłem swojego czarnego kruka po karku i wyjrzałem przez okno.
Joy Mercer, Alfie Louis, Willow Jenks i Jerome Clarke latają po domu, może czas, żeby przestali czuć się w tym miejscu tak swobodnie.

--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Wiem, że długo nie dodawałam za co chcę was przeprosić, cierpiałam na wielki brak weny pus lenistwo i nowa szkoła. Postaram się to nadrobić.
Odcinek wyszedł dość długi, tylko perspektywy Victora jakoś mało było, ale dałam go trochę na końcu, choć wcale go miało nie być, ale stwierdziłam, że on tworzy taki mroczny klimat którego potrzebowało moje zakończenie.