niedziela, 19 kwietnia 2015

Odcinek 3




Oczami Mary:
Po chwili Joy wróciła do mnie z Jeromem, Alfiem i Willow. Chwyciła mnie pod ramię i poprowadziła mnie w stronę drzwi co było z jej strony bardzo miłe, bo mogła ten czas spędzić z Jeromem.
-Więc jakieś plany na ostatni rok? - rzuciła nagle przyjaciółka.
- Nie musisz ze mną siedzieć, wiesz?
- Mara...
- Idź do niego, poradzę sobie - zapewniłam ją.
Joy powiedziała mi, żebym w razie czego ją zawołała i pobiegła do swojego chłopaka.
A ja zostałam sama. Wpatrując się w przyjaciół grających w piłkę,  uśmiechniętych,  pełnych radości...
Nagle z drugiej strony na wzgórzu pojawił się Eddie.
- Hej Eddie! - zawołałam go. Tuż za nim pojawił się Fabian.
- Co on tu robi?!
Eddie chwycił kolegę za ramię i pociągnął w moją stronę mówiąc:
- Musicie w końcu ze sobą pogadać,  mamy dosyć waszej kłótni.
"My"? Zdziwiłam się i wtedy zdałam sobie sprawę, że to wszystko było planem, uknutym przez Eddiego i Joy, byśmy w końcu się spotkali.
- Powodzenia. Ja stąd idę.
Podniosłam się z miejsca zabierając ze sobą swoje rzeczy, odwróciłam się w stronę Joy która właśnie wszystko dostrzegła i szła do nas.
- Joy, jak mogłaś! - krzyknęłam na przyjaciółkę.
- Maro to dla twojego dobra - powiedziała chwytając mnie za ramię w geście mówiącym "ja chcę pomóc", ale ja miałam już dość,  zaczęłam się z nią szamotać. Eddie z Fabianem podeszli nas rozdzielić i e rezultacie skończyłam skuta z Fabianem.
- Co do cholery?! Eddie, Joy!
- Przepraszam Maro, ale to jedyny sposób.  Teraz musicie sobie wszystko wyjaśnić.
- Ja nie mam zamiaru z nim gadać! - powiedziałam odchodząc od Fabiana na tyle na ile to było możliwe.
- Ja z nią też - dodał chłopak.
- Wasza sprawa, uwolnimy was jak zaczniecie się dogadywać.
Joy jak tylko uwolnię się z tych kajdanek to sobie poważnie porozmawiamy.
W jednym momencie nie myśląc nad tym co robię ruszyłam w dół ciągnąc za sobą zdezorientowanego Fabiana.
- Co ty robisz? - zapytał.
- Nie widać,  próbuje rozwiązać nasz problem. - odparłam już lekko wściekła.
- I jak chcesz to zrobić bez klucza?! - powiedział i zatrzymał się.  Dzieliła nas teraz znaczna odległość,  a raczej taka na jaką mogliśmy sobie pozwolić.
- Ja przynajmniej próbuje coś zrobić.
- Jest różnica między rozwiązywaniem problemu, a uporczywym chwytaniem się wszystkiego wokół.
- Taki jesteś mądry,  serio a kto wygrał konkurs... - chciałam mu wygarnąć, że to ja mam najlepszą średnią w klasie, ale wtedy on pociągnął mnie w stronę budynku.
- Co ty..?
- Ćśś - zakrył mi usta ręką i wskazał na coś przy tylnych drzwiach budynku szkolnego.
To była wielka ciężarówka,  obok niej kręciło się kilku mężczyzn w białych kombinezonach i...Victor?
Ale to nie było najdziwniejsze.
Właśnie jeden z nich wyszedł z budynku ciągnąc coś za sobą,  reszta podeszła do niego i razem wzięli to coś...a raczej kogoś.
Victor i jacyś mężczyźni zabrali ciało.


-------------------------------------
Jakiś taki krótki mi wyszedł, ale mam nadzieję, że nie najgorszy, bo pisany z mojej nowej aplikacji Blogger którą ubóstwiam ^.^